Menu


                      

             Kilka lat temu odwiedziłam Brytyjski Legoland. Marzę, aby zabrać tam mojego synka i męża.
Ale to za jakiś czas :) Teraz była "miniatura" tego, co jest w Legolandzie.
Będąc w Zakopanem natknęliśmy się na największą w Polsce wystawę z wystawa klocków.
Obecnie wystawa krąży po Polse.
Jak było?
Niewielki namiot wypełniony cudownymi, ułożonymi precyzyjnie z najmniejszymi detalami klockami. Wszystko było za szklanymi szybami. Niektóre zestawy poruszały się po naciśnięciu guzików, co sprawiło Kubie największą frajdę. Spotkaliśmy budowle m.in samolotu z podpisem Tadeusza Wrony, tadż machal oraz Stadion Narodowy. Mnie najbardziej urzekła zima stworzona z klocków przedstawiająca narciarzy oraz wszystko co zwiazane z Mikołajem. :)
Bardzo chętnie obejrzymy kolejne wystawy :)

 









 

0

                 

              W czasach podstawówki i gimnazjum angielski był dla mnie ogromnym wrogiem. Miałam ogromny żal do mamy, kiedy załatwiała mi korepetycje. Odbierałam to wtedy jakby chciała robić mi na złość, a było zupełnie przeciwnie. Dopiero kilka lat temu zrozumiałam to i Mamie podziękowałam.
Obecnie angielski jest dla mnie czymś co kocham, kocham ten język, uwielbiam się nim porozumiewać i żałuję, że nie mogłam chodzić do angielskiej szkoły. Mówię dobrze, lecz lata zaprzepaszczone przez moją głupotę dały się we znaki i nie mówię tak jak bym chciała. Szkolę się w domu robiąc różne ćwiczenia, oglądając filmy po angielsku i ....... bajki. Niestety brak funduszy nie pozwala mi na naukę w jakieś fajnej szkole językowej, no ale.... marzenie nie ucieknie :)
           Wiedząc jak ten język jest potrzebny w życiu Kubusiowi staram się go "wpajać" od małego. Od urodzenia mówię do niego prostymi zdaniami oraz wyrazy angielskie mieszam w zdaniu polskim.
Np. Kochanie mama idzie do KITCHEN zrobić Ci kakao. Oczywiście widzę , które wyrazy po angielsku Kuba zna i w tym momencie mówię po angielsku całe zdanie z tym wyrazem.
To był pierwszy sposób domowej nauki. Drugim sposobem w momencie, gdy Kubuś będzie umiał czytać okleję najważniejsze miejsca w domu nazwami po angielsku.
Innym sposobem jest nauka przez bajki. Mogę polecić wszystkie nowe wydania Myszki Miki. Lektor mówi wyraźnie ( oprócz Donalda ), bajki są długie, ciekawe. W momencie oglądania bajki poziom głosu ustawiam nieco głośniej, jak przy polskiej bajce. Liczę przez to na typowe osłuchanie z językiem. Kuba jest w stanie obejrzeć takiej bajki 40 minut. Oglądając wygląda jakby wszystko rozumiał. Oprócz tych wszystkich metod ogromną rolę ogrywa czytanie bajek. My czytamy bajki Rogera Hargreawesa. Napisane są prostym językiem, dodatkowo mają obrazki informujące o czym jest bajka oraz nie są długie. Kuba słucha jak mu czytam początkowo z zaciekawieniem, a później śmieje się jakbym czytała po chińsku. Gdy przeczytamy jedną stronę, która ma góra sześć zdań od razu tłumaczę to na polski. Tak na prawdę czytamy tą książkę dwa razy: po polsku i angielsku dla zrozumienia.
Ostatnim sposobem jakiego zaczęliśmy używać jest Kubusiowy prezent urodzinowy. Dziękujemy darczyńcy! :) Są to Wesołe Fasolki Bright Beans - pierwsze piosenki po angielsku. Kolekcja w świetnej walizeczce czterech płyt z czterema do nich kolorowankami. Każda kolorowanka odpowiada każdej płycie. Na każdym krążku jest około 10 piosenek z bardzo prostym tekstem, który przez cały czas się powtarza. Tekst ten jest również na kolorowance ze specjalnym obrazkiem do danej piosenki. Płyty te włączam Kubie przy zabawie, w samochodzie. Dzięki temu angielski towarzyszy mu cały czas. :)
Kubuś potrafi po angielsku się przedstawić, powiedzieć ile ma lat oraz zna już sporo słówek. Uważam, że jak na trzylatka to jest sukces.

 




 


 




0

            Uwielbiam jeść ! Tak musiałam to dodać na samym początku. Może po mnie nie widać, ale uwielbiam gotować i próbować nowe dania. Na wakacjach trochę gotowaliśmy sami, a trochę postanowiliśmy popróbować.

Opiszę to co i gdzie jedliśmy.
Karczmy/restauracje będą w kolejności (według nas) od najlepszej do najgorszej

1. Karczma u Słodkiego

Od dwóch lat jesteśmy tam stałymi gośćmi. Najlepsza karczma góralska w jakiej byliśmy.
Obsługa fenomenalna, dziewczyny miłe, wiedzą co podają. Dania ogromne, świeże za niewielką cenę. Polecić mogę placka po zbójnicku za jedyne 22zł, gdzie najadłam się połową. Mają również ciekawe dania dnia w cenie ok 15zł zupa + drugie danie. Popołudniami muzyka góralska na żywo umilała kolację. Dla dzieci jest spory plac zabaw. Karczma prowadzi catering







2. Karczma u Świadka

Na równi z Karczmą u Słodkiego. Przemiła obsługa. Za danie dnia zapłaciliśmy 13 zł, w czym była zupa i gulasz z dodatkami. Przepyszny moskol z bryndzą. 3 sztuki moskola za jedyne 7 zł.
Moskol - to rodzaj placka ziemniaczanego. Jedyny minus to plac zabaw przy / na parkingu. Możnaby ogrodzić. Napoje w dobrych cenach.



3. Karczma Sabała

Usytuowana w samym sercu Krupówek. Drogo niestety. Spróbowałam jedynie mojego ulubionego Moskola. Wspaniały - koszt 5zł - 1 sztuka. Muzyka góralska na żywo. Piękne duże wnętrze w środku i na zewnątrz.

 
 
 
 

 
 
 

 
 
 
4. Pstrąg Górski

Miejsce usytuowane również w sercu Krupówek. Ładny duży lokal ze świetnym miejscem na dworze. Byliśmy tam pierwszy i ostatni raz. Zamówiliśmy baraninę z różnymi sosami. Niestety sosem tego nazwać nie można, a zwykłą wodą o smaku danego sosu. Dodatkowo drogo.
Po baraninie następnego dnia mieliśmy rewolucję żołądkową.....

 
0

 
          
 
           Wraz z mężem jesteśmy uzależnieni od smaku oscypków. W zasadzie od samych serków. Będąc w górach obkupujemy się w oscypki do domu. Idąc za smakiem postanowiliśmy zrobić Kubie niesamowitą wycieczkę połączoną z zakupem. Chcieliśmy, aby Kuba mógł zobaczyć prawdziwą bacówkę oraz proces robienia oscypków.
Wstaliśmy rano, już przed 8 po 30 minutowej drodze znaleźliśmy się w Bacówce u Symusia. Przywitał nas Pan, który mieszka tam od kwietnia do końca października oraz Baca.
Mieszkający tam Pan (nie pamiętam imienia) codziennie  o 4 rano doi owce, a następnie do ok godziny 11 tworzy oscypki. Bacówka znajdująca się w połowie góry przy ulicy zwijaczy to mały domek przypominający z wyglądu i wyposażenia chatkę z dawnych czasów.

Oczywiście ma to swój niepowtarzalny urok. Coś co zapadło mi w pamięci to drewniane kubeczki do picia maślanki, Nowoczesnych szklanek tam nie znajdziemy. :)

                                        

W miejscu noclegowym Pana było "okno" bez szyby, a na zewnątrz z 20 much. Jednej muchy nie zniosę podczas spania, a co dopiero 20!. Do środka miejsca noclegowego nie wchodziliśmy, z powodu zachowania prywatności.                              

 Brak było lodówki! Zatem jak chłodzą piwko na upalne dni? W .... wannie na zewnątrz wypełnionej zimną wodą. Jest pomysł, jest sposób :)
Kuba wyszedł zachwycony, do tej pory opowiada o wrażeniach z bacówki. Na pewno tam wrócimy :)
                            

                            

                              

                                                        Odciskanie wzoru na serku

                            

                                                      Serki moczone w solance

                            

                                              Proces wędzenia serków dymem przez 3 dni                             

                                                          Wyciskanie serków z wody

                            

                            

                            

                            

                             

                             

                            
0

                           

        W Zakopcu byłam około 20 razy. Zwykle jeździłam dwa razy w roku: latem i zimą. Dziwi mnie to, że ani razu nie byłam na Kasprowym Wierchu. W zeszłym roku za późno ogarnęliśmy sprawę biletów i niestety odłożyliśmy to na ten rok. Byliśmy w trójkę :) Mały nie czterolatek stwierdził, że  na górę wjeżdżamy  LATAJĄCĄ "CIUFCIĄ". Tak, tym bardziej, że lecieliśmy była to jeszcze większa frajda.
Z racji częstych i dużych kolejek do kas bilety zakupiłam tydzień wcześniej przez internet. Dzięki temu bilety mieliśmy zarezerwowane z daną godziną. Sam wjazd nie był długi. Trwał max 30 minut. W połowie trasy następuje zmiana na drugą "ciufcię".
Widoki rozciągające się z wagonika, jak i z samej góry są cudowne, nie do opisania.
Trasa na górze bardzo kamienista -lecz ma to swoje uroki.
Na Kasprowym Wierchu znajduje się Obserwatorium Meteorologiczne oraz restauracja.
Z tego wspaniałego szczytu udać się można w inne rejony gór np. na halę gąsienicową.
Oj moim marzeniem stało się tam pojechać zimą i skorzystać z tras narciarskich :)
Coś co nam nie przypadło go gustu to lunety, które bardzo ciężko się obkręcało. Efektem tego było zobaczenie tylko jednego miejsca w przybliżeniu.

Sprzedaż biletów online: Polskie Koleje Linowe

Kamery Kasprowy Wierch: Klik

Dojazd Samochodem: Kolejka znajduje się w Kuźnicach. Niestety zabroniony jest dojazd pod kolejkę prywatnym samochodem. My skorzystaliśmy z parkingu przy ulicy Bronisława Czecha. Voucher parkingowy kupiliśmy na stronie internetowej. Do kolejki można dojechać busikiem, dorożką oraz pójść pieszo.

Cennik: Klik



 







0

      
                                 


         Była to już druga nasza wyprawa do doliny oraz wodospadu Siklawica.
Pierwszy raz nawaliliśmy z organizacją, ale teraz dotarliśmy tam w trójkę. Na nasz pobyt w Zakopanem, naszą podróż poślubną zapowiadali deszcze przez 5 dni. Z tego wszystkiego padało tylko jeden. Wstając z samego rana zauważyliśmy przebłyski słońca. Bez zastanowienia chcieliśmy jak najszybciej wyruszyć przed deszczem, jak i od razu po przebudzeniu Kuby i śniadaniu. Lekka mżawka nie stworzyła nam problemu. Pierwszą atrakcją było spotkanie przy wejściu kasowym na dolinę wiewiórkę Basię

Zabraliśmy, ubraliśmy - Czyli Kuba zdobywa górę!

* Cieniutkie rajstopki pod spodnie
* Para butów na zmianę
* sztormiak ocieplany - KUPIŁAM ZA 1 ZŁ! Na szmatach :)
* rękawiczki
* cieniutki szaliczek (brak golfa) oraz czapeczka

 




 




 



 


 
Oczywiście jedzenie piknikowe to wiadomo. No tak i oczywiście termos.
Kuba szedł dzielnie, w momentach zmęczenia był " na barana".
Dolina idealna jest dla rodzin. Kuba pierwszy raz tam był mając dwa lata, lecznie nie daliśmy rady. Teraz patrząc na błędy z zeszłego roku zdobyliśmy tą krótką dolinę. Po drodze spotkaliśmy rodzinę z trzymiesięcznym bąblem w wózku. Ja z doświadczenia nie polecam Wam tam brać wózka. Męka po kamieniach.

Informacje o miejscu, które warto zobaczyć.
Siklawica - wodospad w Tatrach Zachodnich, w górnej części Doliny Strążyskiej, pod północną ścianą Giewontu. Wodospad opada z dwóch prawie pionowo nachylonych ścian (pod kątem 80°). Łączna wysokość wodospadu wynosi 23 metry. Nazwa wodospadu pochodzi od Siklawy w Dolinie Pięciu Stawów Polskich.

Cała trasa do Siklawicy jest doliną Strążyską. Piękne malownicze miejsce, z obok płynącą rzeką. W końcowej części znajduje się w ślicznym drewnianym domku mała herbaciarnia, w której można coś zjeść. Z doliny znajdują się przejścia do innych dolin oraz na giewont.
Trasa to jedynie 3 km, czasowo to 45 min.

Jak dojechać samochodem:
Początek trasy - parking na końcu ul. Strążyskiej w Zakopanem - możemy się tu również dostać busem lub komunikacją Zakopiańską. Wejście do doliny znajduje się przy drodze pod Reglami.








0